sobota, 22 grudnia 2018

W tym naszym Kasprowiczu [RARYTAS]


Właśnie ukazał się PIERWSZY I JEDYNY tom poezji, którego bohaterem jest…  nasza szkoła!  To jest prawdziwy literacki rarytas! Niewiele szkół w Polsce spotkał taki zaszczyt, by trafić do historii polskiej liryki. Autorem zbioru pt. W tym naszym Kasprowiczu jest Antoni Śliwa, absolwent I LO w Raciborzu z roku 1953.



Gorąco wszystkim polecamy lekturę tego tomiku wierszy. To tak jakby wejść w progi dawnego Kasprowicza cudownym, poetyckim wejściem!
W przedmowie do zbioru wierszy Poeta przejmująco napisał o swoim związku ze szkołą:
Jakby zgrzebnym, ale dość mocnym powrozem przywiązało mnie do Liceum Jana Kasprowicza w śląskim mieście, któremu wojna popaliła domy.

W posłowiu natomiast dr Janusz Nowak (także absolwent I LO, przez 4 dekady nauczyciel, a przez 7 lat dyrektor tej placówki) napisał między innymi:
Niezwykle bogate uniwersum raciborskie przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku – z legendarnymi nauczycielami (wielokrotnie przywoływanymi w utworach Antoniego Śliwy), paniami kucharkami z internatu przy Leczniczej, ks. Hajdą z Fary, koleżankami i kolegami, z budynkami, parkami i skwerami, z Odrą i Psiną – objawia się osobie mówiącej (a dzięki niej – czytelnikom) trochę podobnie jak Combray, „wypływające” z zapachu i smaku ciasteczka zamoczonego w herbacie lipowej. Tego świata już nie ma, a jednak … jest. Jakże intensywnie jest.

Tomik poezji Antoniego Śliwy wydało Stowarzyszenie Absolwentów i Przyjaciół I LO w Raciborzu. Dostępny w bibliotece szkolnej.

Na kilka tygodni przed studniówką 2019 proponujemy wiersz Antoniego Śliwy pt. Komers*
(*komers – dawniej: bankiet połączony z zabawą taneczną na zakończenie szkoły średniej).





Antoni Śliwa Komers

Prawie przeistoczony
z ucznia popychadła:
zamknij drzwi, zetrzyj tablicę
przynieś dziennik
z sali nauczycielskiej
tylko nie poprawiaj
siadaj, nie garb się
idź do tablicy
rozwiąż zadanie domowe
kwadratowe równanie
ma dwa pierwiastki
a gdzie ten drugi
zgubiłeś pewnie
w drodze do szkoły
            Mieli wtedy zdrowy humor
nauczyciele a koleżanki
same cuda pełnia natury
bez szminki tuszu lakierów
z ukrytymi pępkami
ile to trzeba było
zaliczyć randek
aby ci taka pępek pokazała
            Komers…
jak szlachcic na zagrodzie
uczeń obok belfra
bez tremy koleżanki zrobione
na boginie muzyka
klarnet trąbka perkusja
na pianinie poważny brzdąka
kanapki na stole
wino z krajowego sadu
nawet dyrektor wypluł drut
i nie jest sztywny
i czadu i czadu
ale wtedy to się skromniej
nazywało
kończyło się zawsze
za wcześnie jaki i dziś
i już po…
tercjan podniósł
się ociężale z pękiem kluczy
(też dostał wina łyk)
no i już po szkole
już za plecami aula
kusi aby się obejrzeć
na te lata
jak się wlokły pomału
a dziś wieczór
jak strzał z procy
dziewczynę pod pachę
i choćby na pocałunek
przy doglądzie belfrów
a co dopiero w zaciszu
pożegnanie smętne
spojrzenie w oczy
zawsze jedyne zawsze
ostatnie nie da się
drugi raz
do tej samej rzeki wskoczyć