środa, 28 grudnia 2022

Ogrzewamy się wierszami [WIECZÓR POEZJI]

 Cykliczna listopadowa impreza pod nazwą „Wieczór poezji u Kasprowicza” była okazją do zaprezentowania prób poetyckich debiutantów –  byłych i obecnych uczniów naszej szkoły – i poety z dorobkiem sześciu tomów poezji – nauczyciela naszej szkoły, Pana Jacka Molędy. Prezentujemy wybrane utwory wszystkich Autorów wg nazwisk w kolejności alfabetycznej.




fot. B. Jankowska



Alicja Fluder (absolwentka 2022)


Świeżo upieczona studentka. Pełna energii, więc nie usiedzi długo w jednym miejscu. Rozdarta w miłości: do siatkówki i pisania wierszy. Według przyjaciół, nie sposób się z nią nudzić. Prawdopodobnie planuje podbić świat. 



Poezja


Poezja nie jest dla każdego 

Zdecydowanie nie była dla mnie 

Rymowanie słów tak by nie znaczyły nic 

Lub by znaczyły wszystko 

Słowa jak nieprawdaż czy animusz

Zbyt dużo na głowie  

By w ogóle móc je pojąć 

Poezja nie jest dla każdego 

Ale popatrz 

Dalej tego słuchasz 

Już ponad dziesięć sekund 

Jedenaście…

Popatrz poezja przykuła twoja uwagę 

I to tylko w ciągu kilku sekund 

Ten wiersz zaraz się skończy 

Tyle podpowiem

Nie będziesz musiał tu dłużej być 

Ale posłuchaj 

Tego co poezja potrafi:

Wyobraź sobie siebie 

Na końcu świata 

Na klifie 

Stawiasz krok przed siebie 

Uśmiechając się 

Z otwartymi oczami 

Dumny bo w końcu 

Przechytrzyłeś koniec wiersza 

„Jakie to uczucie?” pyta 

Poezja pyta 

jakie to uczucie latać




Zegarki i inne czasomierze 


Szukałeś czegoś na zawsze 

A ja wyciągnęłabym dla Ciebie 

Baterie z moich zegarków 

I tak utknęlibyśmy w tym momencie 

Jakby czas naprawdę stanął 

Mówiłabym Ci, że Cię kocham 

W każdej sekundzie, ale przecież 

Sekundy by nie istniały 

Więc mówiłabym kocham Cię 

Z każdym oddechem 

A kiedy zostałbyś sam 

Kupiłbyś nowe baterie 

Nastawił zegary 

Rozpoczął czas 

I wiedziałbyś że byliśmy nieskończeni 

W tamtym momencie




fot. B. Jankowska



Ewa Kacprowicz (4M) 


Głównym zainteresowaniem Ewy jest matematyka. Ponadto: literatura, taniec, rysunek. Ewa lubi rozmyślać o przeczytanych książkach podczas codziennego biegu po rezerwacie przyrody  Łężczok. Kieruje się dewizą Sokratesa: „Błąd jest przywilejem filozofów, tylko głupcy nie mylą się nigdy”.




Czas 


Kolana zdarte…

Słońce – to największa moc

Pokrzywy to wróg, a patyk to broń 

Cztery strony świata to pokój, który nocą zamienia się w pociąg do beztroskich snów 

Tylko kilka prawd…

Forteca ze śniegu to dom 

Czy zapach szczęścia już uleciał stąd?

Patrzymy mali jak ochładza się świat, walka ciągle trwa:

Wróg to człowiek 

Broń to słowa 

Noc to strach, co przyniesie nowy dzień, bo

Świat to gonitwa materialnych kłamstw…

Tylko kilka prawd pozostaje - reszta to słowa puszczone na wiatr.

A wojna o największe ego nieustannie trwa 

Epokę zgorzkniałych serc rozgrzeje tylko beztroskich wspomnień czar.



Wybór 


Liściastym dywanem bawi się orkanek 

Cichy szum wody w przestrzeni się niesie 

Mgła ukryła to miejsce…

To moja trasa, dobrze znana. Choć myśli sto, wszystkie jak czerń, pytają jak uciec stąd?

Ta jedna chwila

Ten jedne wdech 

Mam jedną czasem by wyznaczyć cel drogi

W oczach piach, w sercu strach, dłonie drżą z obawy, że popełniam błąd




fot. B. Jankowska



Marta Klejny (1LSP)


Inspirują ją silne emocje. W wolnych chwilach lubi rozmyślać, rysować lub malować. Jeździ na deskorolce przy muzyce ze słuchawek. Bardzo lubi czytać, np. dreszczowce Howarda Phillipsa Lovecrafta i Edgara Allana Poe. Nie gardzi mangą i horrorami w stylu Scotta Cawthona.

 


***


Z tyłu moich myśli jesteś martwa

Uświadamiam sobie jednak codziennie że to nieprawda

Patrząc jak szczęśliwa jesteś

Widząc twe promienne oczy

Czemu nie mogłaś być szczęśliwa przy mnie

Czemu nie potrafiłaś śmiać się przy mnie

Czemu smutek przesiąka twe błękitne oczy

Czemu uraczyć mnie wzrokiem nie zechcesz

Czemu za tobą wciąż tęsknię


Łza po policzku smutno płynie

Rumieńce powoli gasną

oczy są blade od płaczu

Piękne łzy żłobią tunele rozpaczy

Zmarszczka smutku powoli drga

Smutek odchodzi a słońce wschodzi

Czas zacząć kolejny dzień


Zimne usta są już sztywne

Oczy puste ciało zimne

Motyl usiadł na jej skroni

Ptak posępnie zaświergolił 

Żałosną pieśń w głowie gra

Łza po policzku szybko gna

Wspomnienia w głowie błyskawicznie mkną

Co się stanie teraz z dusza mą


Ile bym dał aby zapomnieć

Zapomnieć o twych oczach niebieskich

O spojrzeniu pełnym nadziei

O uśmiechu złocistym

Tym wszystkim co mi dałaś

Chcę cię z powrotem

Jedyne ukojenie dają mi sny

Tam wciąż jestem ja i Ty



Zwiędnięte róże


To piękno ten zapach

Wydobyty z ciebie o różo zwiędnięta

Twe piękno wysysa czasu ząb

Tak piękna tyś była

O różo przekwitająca

Twe piękno onieśmielało mnie

Teraz niosę bukiet róż zwiędniętych

Teraz je niosę a brązowe płatki lecą mi pod nogi

Twe piękno nie jest już moje

O różo tak mi przykro

Gdybym mogła naprawić to wszystko




fot. B. Jankowska



Jacek Molęda 

Raciborzanin, nauczyciel akademicki, poeta, felietonista, tłumacz, członek Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich, Wolnej Inicjatywy Artystycznej w Rybniku i Rydułtowskiej Grupy Literackiej „Zwrotka”, stały współpracownik czasopisma „Almanach Prowincjonalny”. Laureat konkursów poetyckich.



las


w starej głowie jak w starym lesie ‒

mrok pełznie po pniach samopoznania

własne myśli jak liście 

schną i opadają 

już nie trzepoczą

nikogo nie budzą

nie zrywają do lotu

murszeją na wyściółce z fałszywych wspomnień

już tylko cudze idee ‒

zaszczepione podstępem 

pysznią się i kłębią

niby jemioła w koronie próchniejącej lipy ‒

z daleka tak samo zielono

 

w starej głowie jak w starym lesie ‒

dziecięca ciekawość nie wyznacza 

nowych tajnych szlaków

nie zagląda pod korę  jak uparty dzięcioł

nie wyziera jak wiewiórka z właśnie odkrytej dziupli

nie wdrapuje się na kolejny wierzchołek

tylko czmycha pod powalony pień

niknie  jak żmija w podszycie

i bredzi o powrocie do korzeni


w starej głowie jak w starym lesie

przecinają się już tylko znane wydeptane drogi ‒

zarosła ścieżka religii krzyżuje

dziurawy trakt kultury ‒

układa amputowane za nadmiar swobody konary 

w gustowne stosy martwego drewna

próbuje wmówić im sens ‒

każe wierzyć że przyjedzie po nie ostatni wóz

przy sposobności wytłoczy całą mętną nieżywą wodę

z kolein historii


w starej głowie jak w starym lesie

wąski strumień wiedzy sączy się 

ze źródła spomiędzy ciasnych skał 

których nie wydrążył przez całe życie

wpada na  zbutwiałe koło 

i szemrze okorowanym kłodom 

że to on wciąż zasila

edukacyjny tartak ‒

nic nie wie o  stalowych słupach

rozkraczonych nad przesieką

i wartkim elektrycznym prądzie

i o tym że można płynąć kablem


stary las ciągle zachodzi mgłą

jak oczy w starej głowie

co krok wspomnienie pod topór ‒

tam przecinka po traumie z dzieciństwa

tu karczowisko oryginalnych pomysłów

co chwila powalone drzewo w poprzek drogi 

po kolejnej życiowej burzy


i jeszcze ta polana po pustce w głowie

którą miłość przemknęła jak sarna

i te zarośla w których zdrowy rozsądek  

przyczaił się jak  myśliwy ‒

upadła między linią drzew

a linią ognia


w starej głowie jak w starym lesie ‒ 

najgorzej znaleźć się tam nocą ‒

drobiny pamięci skrzą jak świetliki 

uwięzione w zawiesinie mroku

natrętnie tworzą minione kształty 

przeszłość  skutecznie rozjarza neurony ‒ 

te chwilę płoną i na zawsze gasną


i jeszcze z samej głębi lasu

jakby z samego pnia mózgu 

uporczywie coś pohukuje: 

„jeśli chcesz by znów wyrósł tu młodnik ‒

weź i  podpal”

Silva, 2 czerwca 2051 roku


mały zderzacz snów

There is a crack, a crack in everything.

That’s how the light gets in

Leonard Cohen


to ja go wymyśliłem ‒

od dziecka czułem

że marzy się do końca ‒

śni się coraz większe sny

rozpędza je z czasem do nieskończoności 

i patrzy jak coraz mocniej walą w rzeczywistość ‒

matowa kopuła pęka ‒ jest wolność i światło

i nowa nieskrępowana przestrzeń


opowiedziałem więc wszystkim

wysłuchali mnie a potem ‒

czarną farbą zamalowali rysy na sklepieniu

zaczęli mówić o wąskich drzwiach

kluczu drodze instrukcji i przewodnikach

i zakazali śnić


ponad pół życia minęło ‒

już od dawna się nie boję

dobrze wiem co się stanie ‒

dokładnie wiem co zrobię

kiedy ostatni raz

zamknę oczy

i znów zacznie działać

mój mały zderzacz snów




fot. B. Jankowska