Cykliczna listopadowa impreza pod nazwą „Wieczór poezji u Kasprowicza” była okazją do zaprezentowania prób poetyckich debiutantów – byłych i obecnych uczniów naszej szkoły – i poety z dorobkiem sześciu tomów poezji – nauczyciela naszej szkoły, Pana Jacka Molędy. Prezentujemy wybrane utwory wszystkich Autorów wg nazwisk w kolejności alfabetycznej.
![]() |
fot. B. Jankowska |
Alicja Fluder (absolwentka 2022)
Świeżo upieczona studentka. Pełna energii, więc nie usiedzi długo w jednym miejscu. Rozdarta w miłości: do siatkówki i pisania wierszy. Według przyjaciół, nie sposób się z nią nudzić. Prawdopodobnie planuje podbić świat.
Poezja
Poezja nie jest dla każdego
Zdecydowanie nie była dla mnie
Rymowanie słów tak by nie znaczyły nic
Lub by znaczyły wszystko
Słowa jak nieprawdaż czy animusz
Zbyt dużo na głowie
By w ogóle móc je pojąć
Poezja nie jest dla każdego
Ale popatrz
Dalej tego słuchasz
Już ponad dziesięć sekund
Jedenaście…
Popatrz poezja przykuła twoja uwagę
I to tylko w ciągu kilku sekund
Ten wiersz zaraz się skończy
Tyle podpowiem
Nie będziesz musiał tu dłużej być
Ale posłuchaj
Tego co poezja potrafi:
Wyobraź sobie siebie
Na końcu świata
Na klifie
Stawiasz krok przed siebie
Uśmiechając się
Z otwartymi oczami
Dumny bo w końcu
Przechytrzyłeś koniec wiersza
„Jakie to uczucie?” pyta
Poezja pyta
jakie to uczucie latać
Zegarki i inne czasomierze
Szukałeś czegoś na zawsze
A ja wyciągnęłabym dla Ciebie
Baterie z moich zegarków
I tak utknęlibyśmy w tym momencie
Jakby czas naprawdę stanął
Mówiłabym Ci, że Cię kocham
W każdej sekundzie, ale przecież
Sekundy by nie istniały
Więc mówiłabym kocham Cię
Z każdym oddechem
A kiedy zostałbyś sam
Kupiłbyś nowe baterie
Nastawił zegary
Rozpoczął czas
I wiedziałbyś że byliśmy nieskończeni
W tamtym momencie
![]() |
fot. B. Jankowska |
Ewa Kacprowicz (4M)
Głównym zainteresowaniem Ewy jest matematyka. Ponadto: literatura, taniec, rysunek. Ewa lubi rozmyślać o przeczytanych książkach podczas codziennego biegu po rezerwacie przyrody Łężczok. Kieruje się dewizą Sokratesa: „Błąd jest przywilejem filozofów, tylko głupcy nie mylą się nigdy”.
Czas
Kolana zdarte…
Słońce – to największa moc
Pokrzywy to wróg, a patyk to broń
Cztery strony świata to pokój, który nocą zamienia się w pociąg do beztroskich snów
Tylko kilka prawd…
Forteca ze śniegu to dom
Czy zapach szczęścia już uleciał stąd?
Patrzymy mali jak ochładza się świat, walka ciągle trwa:
Wróg to człowiek
Broń to słowa
Noc to strach, co przyniesie nowy dzień, bo
Świat to gonitwa materialnych kłamstw…
Tylko kilka prawd pozostaje - reszta to słowa puszczone na wiatr.
A wojna o największe ego nieustannie trwa
Epokę zgorzkniałych serc rozgrzeje tylko beztroskich wspomnień czar.
Wybór
Liściastym dywanem bawi się orkanek
Cichy szum wody w przestrzeni się niesie
Mgła ukryła to miejsce…
To moja trasa, dobrze znana. Choć myśli sto, wszystkie jak czerń, pytają jak uciec stąd?
Ta jedna chwila
Ten jedne wdech
Mam jedną czasem by wyznaczyć cel drogi
W oczach piach, w sercu strach, dłonie drżą z obawy, że popełniam błąd
![]() |
fot. B. Jankowska |
Marta Klejny (1LSP)
Inspirują ją silne emocje. W wolnych chwilach lubi rozmyślać, rysować lub malować. Jeździ na deskorolce przy muzyce ze słuchawek. Bardzo lubi czytać, np. dreszczowce Howarda Phillipsa Lovecrafta i Edgara Allana Poe. Nie gardzi mangą i horrorami w stylu Scotta Cawthona.
***
Z tyłu moich myśli jesteś martwa
Uświadamiam sobie jednak codziennie że to nieprawda
Patrząc jak szczęśliwa jesteś
Widząc twe promienne oczy
Czemu nie mogłaś być szczęśliwa przy mnie
Czemu nie potrafiłaś śmiać się przy mnie
Czemu smutek przesiąka twe błękitne oczy
Czemu uraczyć mnie wzrokiem nie zechcesz
Czemu za tobą wciąż tęsknię
Łza po policzku smutno płynie
Rumieńce powoli gasną
oczy są blade od płaczu
Piękne łzy żłobią tunele rozpaczy
Zmarszczka smutku powoli drga
Smutek odchodzi a słońce wschodzi
Czas zacząć kolejny dzień
Zimne usta są już sztywne
Oczy puste ciało zimne
Motyl usiadł na jej skroni
Ptak posępnie zaświergolił
Żałosną pieśń w głowie gra
Łza po policzku szybko gna
Wspomnienia w głowie błyskawicznie mkną
Co się stanie teraz z dusza mą
Ile bym dał aby zapomnieć
Zapomnieć o twych oczach niebieskich
O spojrzeniu pełnym nadziei
O uśmiechu złocistym
Tym wszystkim co mi dałaś
Chcę cię z powrotem
Jedyne ukojenie dają mi sny
Tam wciąż jestem ja i Ty
Zwiędnięte róże
To piękno ten zapach
Wydobyty z ciebie o różo zwiędnięta
Twe piękno wysysa czasu ząb
Tak piękna tyś była
O różo przekwitająca
Twe piękno onieśmielało mnie
Teraz niosę bukiet róż zwiędniętych
Teraz je niosę a brązowe płatki lecą mi pod nogi
Twe piękno nie jest już moje
O różo tak mi przykro
Gdybym mogła naprawić to wszystko
![]() |
fot. B. Jankowska |
Jacek Molęda
Raciborzanin, nauczyciel akademicki, poeta, felietonista, tłumacz, członek Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich, Wolnej Inicjatywy Artystycznej w Rybniku i Rydułtowskiej Grupy Literackiej „Zwrotka”, stały współpracownik czasopisma „Almanach Prowincjonalny”. Laureat konkursów poetyckich.
las
w starej głowie jak w starym lesie ‒
mrok pełznie po pniach samopoznania
własne myśli jak liście
schną i opadają
już nie trzepoczą
nikogo nie budzą
nie zrywają do lotu
murszeją na wyściółce z fałszywych wspomnień
już tylko cudze idee ‒
zaszczepione podstępem
pysznią się i kłębią
niby jemioła w koronie próchniejącej lipy ‒
z daleka tak samo zielono
w starej głowie jak w starym lesie ‒
dziecięca ciekawość nie wyznacza
nowych tajnych szlaków
nie zagląda pod korę jak uparty dzięcioł
nie wyziera jak wiewiórka z właśnie odkrytej dziupli
nie wdrapuje się na kolejny wierzchołek
tylko czmycha pod powalony pień
niknie jak żmija w podszycie
i bredzi o powrocie do korzeni
w starej głowie jak w starym lesie
przecinają się już tylko znane wydeptane drogi ‒
zarosła ścieżka religii krzyżuje
dziurawy trakt kultury ‒
układa amputowane za nadmiar swobody konary
w gustowne stosy martwego drewna
próbuje wmówić im sens ‒
każe wierzyć że przyjedzie po nie ostatni wóz
przy sposobności wytłoczy całą mętną nieżywą wodę
z kolein historii
w starej głowie jak w starym lesie
wąski strumień wiedzy sączy się
ze źródła spomiędzy ciasnych skał
których nie wydrążył przez całe życie
wpada na zbutwiałe koło
i szemrze okorowanym kłodom
że to on wciąż zasila
edukacyjny tartak ‒
nic nie wie o stalowych słupach
rozkraczonych nad przesieką
i wartkim elektrycznym prądzie
i o tym że można płynąć kablem
stary las ciągle zachodzi mgłą
jak oczy w starej głowie
co krok wspomnienie pod topór ‒
tam przecinka po traumie z dzieciństwa
tu karczowisko oryginalnych pomysłów
co chwila powalone drzewo w poprzek drogi
po kolejnej życiowej burzy
i jeszcze ta polana po pustce w głowie
którą miłość przemknęła jak sarna
i te zarośla w których zdrowy rozsądek
przyczaił się jak myśliwy ‒
upadła między linią drzew
a linią ognia
w starej głowie jak w starym lesie ‒
najgorzej znaleźć się tam nocą ‒
drobiny pamięci skrzą jak świetliki
uwięzione w zawiesinie mroku
natrętnie tworzą minione kształty
przeszłość skutecznie rozjarza neurony ‒
te chwilę płoną i na zawsze gasną
i jeszcze z samej głębi lasu
jakby z samego pnia mózgu
uporczywie coś pohukuje:
„jeśli chcesz by znów wyrósł tu młodnik ‒
weź i podpal”
Silva, 2 czerwca 2051 roku
mały zderzacz snów
There is a crack, a crack in everything.
That’s how the light gets in
Leonard Cohen
to ja go wymyśliłem ‒
od dziecka czułem
że marzy się do końca ‒
śni się coraz większe sny
rozpędza je z czasem do nieskończoności
i patrzy jak coraz mocniej walą w rzeczywistość ‒
matowa kopuła pęka ‒ jest wolność i światło
i nowa nieskrępowana przestrzeń
opowiedziałem więc wszystkim
wysłuchali mnie a potem ‒
czarną farbą zamalowali rysy na sklepieniu
zaczęli mówić o wąskich drzwiach
kluczu drodze instrukcji i przewodnikach
i zakazali śnić
ponad pół życia minęło ‒
już od dawna się nie boję
dobrze wiem co się stanie ‒
dokładnie wiem co zrobię
kiedy ostatni raz
zamknę oczy
i znów zacznie działać
mój mały zderzacz snów
![]() |
fot. B. Jankowska |