Aurelia Starok z I B pisze opowiadania dla przyjemności.
Namówiliśmy ją na zaprezentowanie próbki jej literackich możliwości.
Sądzimy, że opowiadanie Zjawa z Darkmoon powinna spodobać się tym, którzy wierzą, że w oswojonym i zwyczajnym miejscu dzieją się często rzeczy niesamowite, choć nie wszyscy to widzą, oraz tym, którzy wrażliwi są na problemy wykluczenia i nietolerancji.
Na zdjęciu autorka tekstu.
Zjawa z Darkmoon
Silny wiatr uderzał w okna, przykuwając uwagę uczniów,
którzy machinalnie odwracali głowę w tamtą stronę. Sam również spojrzałem w
brudną szybę: nic ciekawego, stare drzewa, poniszczone i zaniedbane chodniki, a
do tego okropny i silny wiatr. Cóż, pogoda, jak widać, bez zmian. Leniwie
odwróciłem wzrok od przygnębiającego widoku za oknem i spojrzałem na czwartą
ławkę po lewej. Siedziała tam ona. Jej chorobliwie blade ręce sunęły po kartce
i zapisywały to, co widniało na tablicy. Mimo iż jej nie znałem za dobrze,
uważałem ją za trochę dziwną. Nigdy się nie odzywała. Zawsze cicha, pozbawiona
życia, jakby przed czymś uciekała. Gdybym miał ją opisać, to nie wiem, czy bym
potrafił. Nie wiedziałem, jak wygląda poza tym, że nosiła kaptur na głowie i
długie spodnie. Wyglądała jak zjawa. Nawet nauczyciele jej nie dostrzegali.
Zdarzało się, że gdy pytałem o nią, mało kto wiedział, o kim mówię, albo
odpowiadał: ktoś taki w ogóle jest u
nas w klasie? Gdy mijałem
ją na korytarzach szkolnych, biło od
niej nieprzyjemnym zimnem. Zjawa - to określenie pasowało do niej – byt, który
jest i jednocześnie go nie ma. Z drugiej
strony, w ogóle mało wiedziałem o ludziach otaczających mnie, nie lubiłem
kontaktów z innymi, byłem typem obserwatora. Choć…, nieważne, ilekroć
obserwowałem dziewczynę z czwartej ławki, to i tak nigdy nie potrafiłem jej
dokładnie opisać.... zawsze czułem tylko ten nieprzyjemny chłód...
Na szkolnych korytarzach rozbrzmiał ostatni tego dnia
dzwonek. Uczniowie powolnym krokiem szli w kierunku swych domów. Nikt się nie
śmiał, słychać było tylko spokojne, stłumione rozmowy i nic więcej. Dodatkowo
jeszcze wszystko zagłuszał silny wiatr i niepokojące zimno. Rozglądałem się na
różne strony, gdy mój wzrok natrafił na dziewczynę z czwartej ławki. Stawiała
powolne i ostrożne kroki, jakby się czegoś obawiała. Kierowała się w stronę
lasu, którego nazwa, Darkmoon, nie wiadomo skąd się wzięła. Odkąd pamiętam, to
miejsce wydawało mi się naznaczone jakąś długą i mroczną historią. Dziewczyna
zniknęła za gęstą kurtyną drzew, więc bez namysłu ruszyłem za nią. Kroki
stawiałem powoli, aby dziewczyna nie usłyszała mnie i nie uciekła. Dlaczego za tobą podążam? Co to za siła,
która pcha mnie ku tobie? Jakie tajemnice skrywasz? Powiesz mi? –
pytania lekko majaczyły mojej głowie. Gdy poczułem to zimno, wydało mi
się jakby próbowało ono wedrzeć się w mój umysł i zbadać każdy jego fragment.
Uczucie, jakie mnie ogarnęło, było
przerażające. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, ręce zaczęły się pocić, oddech
stał się płytki. Czy to możliwe, że
poczułem niepokój, strach? – pytałem siebie lekko spanikowany. Coś próbowało
odciągnąć mnie od działania, sparaliżować! Zatrzymałem się więc, uniosłem wzrok
i zamarłem. Niecałe dwa metry przede mną stała Zjawa. Ale, ale!… kiedy się
zorientowała, że za nią podążam?! Stanąłem jak wryty, nie potrafiłem się
poruszyć, czułem się ociężały i zmęczony. Na chwilę zamknąłem powieki, a gdy je
otworzyłem, czułem jakby uleciało ze mnie życie. Jakim cudem ta dziewczyna tak szybko znalazła się przede mną? Czy tak
długo miałem zamknięte oczy? Może to coś innego? – kolejne pytania mnożyły się
i gęstniały bez wysiłku.
Nagle intensywne spojrzenie dziewczyny przeszyło moją duszę.
Chciałem uciec jak najdalej. Jednak coś mnie powstrzymywało. Zrobiłem mały krok
w tył. Dziewczyna lekko przechyliła głowę, po czym uniosła lewą dłoń i zsunęła
kaptur z głowy. Gdy ukazało mi się oblicze dziewczyny, zamarłem. Długie białe
włosy, blada skóra, chude ciało, sine usta i przede wszystkim puste, pozbawione
życia szare oczy. Wpatrywałem się w nią osłupiały. Nie wiedziałem, co mam w tym
momencie zrobić. Zastygłem, a każdy centymetr mojego ciała drżał z
nieprzyjemnego zimna. To nie
jest człowiek ani demon, więc czym ona jest? Mój umysł stał się pusty.
To samo dziwne uczucie, jakie poznałem, odkąd wszedłem do lasu, próbowało
wedrzeć się do mej głowy. Nie opierałem się, poddałem się. Upadłem. Czułem, że
moje ciało jest sparaliżowane. Leżałem. Słowa ugrzęzły mi w gardle, nie mogłem
nic z siebie wydobyć. Dlaczego? Co się
dzieje z moim ciałem? Co się dzieje ze mną? Jedyny ruch, jaki
udało mi się zrobić, to było spojrzenie na dziewczynę, która nie spuszczała ze
mnie wzroku. Następnie pochyliła się i ręką dotknęła mojego policzka. Zimno
znowu przeszyło mnie na wylot. Czułem, jak wszystkie siły witalne mnie
opuszczają. Chciałem zasnąć, poddać się, ale powstrzymał mnie cichy i delikatny
głos dziewczyny.
-
Nie powinieneś mnie dostrzegać, nie powinieneś móc mnie dostrzegać! Więc
dlaczego, gdy dla innych nie istnieję, ty mnie widzisz? Obserwujesz mnie,
próbujesz nawet zbierać informacje, lecz to przecież na nic. Jesteś
obserwatorem, prawda, dostrzegasz więcej od innych. Widzisz byty błąkające się
po świecie. Pomagasz im, nie będąc tego świadom. Mnie też pomogłeś. Wyjawię ci
więc mój sekret: od dawna chciałam być zauważoną. Jednak nie było mi to dane.
Istnieję od setek lat i nigdy nikt mnie nie ujrzał. To miasto było ślepe, jest
i będzie ślepe. Nie ma już dla niego ratunku! Nawet ten las, Darkmoon, moje
więzienie, przestaje mieć znaczenie. Dziękuję, że mnie dostrzegłeś, jestem ci
wdzięczna … za wszystko.... . Jesteś
moim wybawcą, jesteś wybawcą wszystkich...
Rozpłynęła się w mroku lasu Darkmoon. Powoli wstałem. Chłód
i paraliż zniknęły, zanim jeszcze wyszedłem z lasu. Bez przerwy widziałem przed
sobą szare, puste oczy. Gdy znalazłem się na ulicy, kilka osób lękliwie
spojrzało na mnie, zatrzymało się, by po chwili ruszyć dalej. Uniosłem głowę i
spojrzałem w niebo. Silny wiatr nie ustępował, nade mną wisiał jedynie mały,
biały obłok, a do moich uszu dobiegał cichy, dziewczęcy głos:
….wybawca...
... wybawca....
...wybawca...