Właśnie
ukazał się PIERWSZY I JEDYNY tom poezji, którego bohaterem jest… nasza szkoła!
To jest prawdziwy literacki rarytas! Niewiele szkół w Polsce spotkał
taki zaszczyt, by trafić do historii polskiej liryki. Autorem zbioru pt. W tym
naszym Kasprowiczu jest Antoni
Śliwa, absolwent I LO w Raciborzu z roku 1953.
Gorąco
wszystkim polecamy lekturę tego tomiku wierszy. To tak jakby wejść w progi
dawnego Kasprowicza cudownym, poetyckim wejściem!
W
przedmowie do zbioru wierszy Poeta przejmująco napisał o swoim związku ze
szkołą:
Jakby zgrzebnym, ale dość mocnym
powrozem przywiązało mnie do Liceum Jana Kasprowicza w śląskim mieście, któremu
wojna popaliła domy.
W
posłowiu natomiast dr Janusz Nowak (także absolwent I LO, przez 4 dekady
nauczyciel, a przez 7 lat dyrektor tej placówki) napisał między innymi:
Niezwykle bogate uniwersum
raciborskie przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku – z
legendarnymi nauczycielami (wielokrotnie przywoływanymi w utworach Antoniego
Śliwy), paniami kucharkami z internatu przy Leczniczej, ks. Hajdą z Fary,
koleżankami i kolegami, z budynkami, parkami i skwerami, z Odrą i Psiną –
objawia się osobie mówiącej (a dzięki niej – czytelnikom) trochę podobnie jak
Combray, „wypływające” z zapachu i smaku ciasteczka zamoczonego w herbacie
lipowej. Tego świata już nie ma, a jednak … jest. Jakże intensywnie jest.
Tomik
poezji Antoniego Śliwy wydało Stowarzyszenie Absolwentów i Przyjaciół I LO w
Raciborzu. Dostępny w bibliotece szkolnej.
Na
kilka tygodni przed studniówką 2019 proponujemy wiersz Antoniego Śliwy pt. Komers*
(*komers
– dawniej: bankiet połączony z zabawą taneczną na zakończenie szkoły średniej).
Antoni
Śliwa Komers
Prawie
przeistoczony
z
ucznia popychadła:
zamknij
drzwi, zetrzyj tablicę
przynieś
dziennik
z
sali nauczycielskiej
tylko
nie poprawiaj
siadaj,
nie garb się
idź
do tablicy
rozwiąż
zadanie domowe
kwadratowe
równanie
ma
dwa pierwiastki
a
gdzie ten drugi
zgubiłeś
pewnie
w
drodze do szkoły
Mieli wtedy zdrowy humor
nauczyciele
a koleżanki
same
cuda pełnia natury
bez
szminki tuszu lakierów
z
ukrytymi pępkami
ile
to trzeba było
zaliczyć
randek
aby
ci taka pępek pokazała
Komers…
jak
szlachcic na zagrodzie
uczeń
obok belfra
bez
tremy koleżanki zrobione
na
boginie muzyka
klarnet
trąbka perkusja
na
pianinie poważny brzdąka
kanapki
na stole
wino
z krajowego sadu
nawet
dyrektor wypluł drut
i
nie jest sztywny
i
czadu i czadu
ale
wtedy to się skromniej
nazywało
kończyło
się zawsze
za
wcześnie jaki i dziś
i
już po…
tercjan
podniósł
się
ociężale z pękiem kluczy
(też
dostał wina łyk)
no
i już po szkole
już
za plecami aula
kusi
aby się obejrzeć
na
te lata
jak
się wlokły pomału
a
dziś wieczór
jak
strzał z procy
dziewczynę
pod pachę
i
choćby na pocałunek
przy
doglądzie belfrów
a
co dopiero w zaciszu
pożegnanie
smętne
spojrzenie
w oczy
zawsze
jedyne zawsze
ostatnie
nie da się
drugi
raz
do
tej samej rzeki wskoczyć