środa, 17 czerwca 2020

Obrazki z pandemii [COVID-19]

Plakat A. Kwaśniewicz

I kiedy mogło się już wydawać, że człowiek stał się panem Świata, nastał lockdown. Maseczki, płyny dezynfekujące, obostrzenia, kwarantanna, zarażenia, zgony - to obecnie najczęściej używane słowa w naszym słowniku. Jak poradzić sobie z ograniczeniami? Jak nie dać się strachowi? Słowem: jak żyć? – pytamy od połowy marca 2020 roku. Relacje uczniów ZSO nr 1 to autentyczne obrazki wyjęte z ich życia w okresie samoizolacji. [JB]


Magdalena Laube „Ważne i ważniejsze”

Na początku, kiedy ogłoszono stan epidemii w Polsce, bagatelizowałam to. Od pewnego czasu zrozumiałam, jak poważna jest sprawa. Myślę, że osoby młode reagują tak na epidemię z powodu czasów, w jakich żyjemy. Przywykliśmy do życia wygodnego: bez wojen, bez epidemii tego rodzaju co wirus. Uważam, że powinniśmy głośno mówić o tym, co się dzieje na świecie. Zatajanie faktów jest czymś złym. Powinniśmy być poinformowani o tym, co nam zagraża i co jest niebezpieczne. Moje odczucia podczas epidemii są dziwne. Nie przywykłam do codziennego siedzenia w zamknięciu. Jest ciężko, musimy sami opanować materiał napływający ze szkół oraz inne istotne sprawy. Mamy ograniczony dostęp do wszystkiego. Mówienie o tym czasie „ferie”, moim zdaniem, jest co najmniej głupie. Myślę, że ludzie przez tę sytuacje się zmienią i zaczną spoglądać na świat w inny sposób. Moim marzeniem jest to, aby niektórzy zaczęli porozumiewać się bez użycia telefonu. Żeby dostrzegali piękno i istotę życia. W ten sposób zrozumieją, co jest ważne i ważniejsze. Nie wiem, ile to jeszcze potrwa, mam nadzieję, że wszystko wróci do normy. Jedynym plusem tej sytuacji jest to, że mogę więcej czasu spędzać z rodziną oraz więcej czasu poświęcić moim pasjom, czyli samej sobie. Cieszę się, że wielu nauczycieli jest wyrozumiałych i pomaga nam w ogarnięciu wszystkich tematów. Mam bardzo dużo wsparcia, za co jestem strasznie wdzięczna. 


Michał Nosal  „Wyżyny”

Koronawirus wszystkich Polaków mocno dotknął. Niełatwo wspiąć się na wyżyny własnych możliwości. Lecz ja nie tracę humoru.
   

M. Nosal z psem Justym


Agata Salomon „Problem”

Uczę się zdalnie
choć idzie mi marnie

Wolę na głowie e-stronę
niż wirusową koronę

Rodzina o komputer walczy
niebawem będziemy strzelać do tarczy


Patryk Pawłowski „Dzień”

Jak co dzień, budzimy się sami późnym rankiem. Powoli zaczynamy tęsknić za znienawidzonym dźwiękiem alarmu w telefonie, który budził nas, byśmy poszli do szkoły. Teraz czeka nas tylko decyzja, czy przeglądać social media, czy wstać i spokojnie wziąć prysznic. Jedynym zaskoczeniem każdego dnia są zadania domowe, które choć trochę zabierają nam czas z nudnego dnia. Czasem zadania zajmują 30 minut, a czasem kilka godzin wyczerpującej pracy. Każdy marzy, żeby wreszcie wyrwać się z domu, chociażby na spacer. Zdarzają się dni, kiedy musimy jechać na zakupy po najpotrzebniejsze rzeczy i mamy przyjemność oglądać wojnę o papier toaletowy oraz makaron. “Proszę oddać te 5 opakowań świderków, pierwszy je zobaczyłem!”- krzyczy mężczyzna do kobiety na drugim końcu sklepu. Po ciężkich zakupach w nerwach wraz z rodziną odkażamy ręce w samochodzie i z ulgą zdejmujemy z twarzy maseczki, w których tak trudno się oddycha. W drodze do domu rozmyślamy, co robilibyśmy, gdyby nie kwarantanna  czy tam samoizolacja, jakkolwiek się to nazywa w kwietniu 2020 roku. Spotkania z przyjaciółmi, chodzenie z nimi do McDonalda oraz rozmowy na szkolnych korytarzach, za którymi tak bardzo tęsknimy...? Teraz... tylko samotność, która zabija nas od środka, i pomysły na zabicie nudy, których i tak nie spełnimy, ponieważ za bardzo wciągnie nas serial na Netflixie. Po seansie uświadamiamy sobie, że zmarnowaliśmy kolejny dzień,  a przecież mieliśmy tyle postanowień, jak spędzimy ten czas. Więc, jak zwykle w nocy, słuchając depresyjnych piosenek, zadajemy sami sobie co dzień te same pytania: co robię źle? kiedy to wszystko się skończy? kiedy wszyscy wrócimy do normalności? i co będzie jutro? Na ostatnie pytanie doskonale znamy odpowiedź - jutro będzie znowu taki sam (nie)wyjątkowy dzień...


Rysunek A. Salomon

Aleksandra Waduła „Adrenalina”
         W kalendarzu kwiecień 2020; środa, 12:00 rano - najwyższy czas wygrzebać się z cieplutkiego łóżeczka. Oczywiście to tylko taki plan. Zanim to się stanie, należy jeszcze przejrzeć poranną korespondencję. Nic bardziej mylnego, wcale nie tę z Classrooma, najpierw trzeba skontaktować się ze światem. Instagram, Facebook - to już obowiązek i jeszcze nie można zapomnieć o Snapchacie. Takim oto sposobem dopełnia się poranna rutyna. Czas zobaczyć, co ciekawego przygotowali dla nas nauczyciele. Było miło, ale się skończyło, kolejny termin 9:00 rano, potem już tylko gorzej; sprawdzian z matmy i jeszcze monolog na polski, no i, jak mogłabym zapomnieć (!), wypracowanie na angielski. No cóż, nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale naprawdę, chcę iść do szkoły. Dobra, koniec lamentowania, czas zabrać się do roboty, przecież już gorzej nie będzie. Otwieram komputer, robię co trzeba i potem czas wolny. A raczej powiedziałabym czas totalnej nudy. No nic, muszę sobie jakoś radzić. Co tym razem ciekawego..., może setny serial na Netflixie? może spacer? rower? … lub planszówka? W takim momencie nadchodzi prawdziwe wybawienie, wiadomość na Messengerze. Piszą znajomi: No hejka, za 15 min jedziemy na maka. Prawdziwa ulga, w końcu coś się dzieje!  To teraz tylko zestaw obowiązkowy, maseczka i rękawiczki, i ruszamy na nielegalną przejażdżkę po mieście. Nigdy nie sądziłam, że jedzenie hamburgera na parkingu obok jednego z marketów w ciemnym samochodzie może przynieść tyle adrenaliny! Bardzo szczęśliwi, że przejeżdżający mundurowi nie zainteresowali się naszym ,,zgromadzeniem”, wracamy do domu. Po “ekscytującym” wypadzie już tylko krótka ściemka przed rodzicami i można czekać na kolejny dzień ,,pełen wrażeń”.

Nikol Bronka „Nowa normalność”
W nasze życie wdarła się monotonia. Każdego ranka budzik – największy wróg śpiochów – budzi nas do pracy zdalnej przed ekranami urządzeń mobilnych. Szybko zaparzam kawę, biorę dwa tosty posmarowane grubą warstwą nutelli i zasiadam w fotelu. Godzina 9:00. Dziś pani z polskiego wytypowała mnie do przesłania zadania. Przygryzam tost, czytam polecenie oraz zastanawiam się, w jaki sposób do tego zadania podejść. W ferworze walki z moją pracą zapominam o kawie, która - niestety - już wystygła i utraciła swoją barwę oraz smak. Natomiast fakt, że udało mi się wykonać polecenie mojej polonistki wprawia mnie w dobry humor już z samego rana. Z zadowoleniem wyciągam z lodówki lody, nakładam sobie jedną porcję i wychodzę na moje podwórko, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Niestety, szybko schodzę na ziemię, gdy otrzymuję na maila wiadomość o sprawdzianie z języka niemieckiego, który ma się odbyć... za kilka chwil w formie quizu na platformie quizizz. Test wypada katastrofalnie. Aby się pocieszyć, łapię za maseczkę, biorę szelki dla mojego psa Morisa i wychodzę z nim na spacer w pole. Dla mnie jest on słodką małą kuleczką z nóżkami, a dla niektórych - to olbrzym wielkości człowieka. Jestem osobą, która widziała, jak Moris dorastał i ten widok utkwił mi w pamięci. Zmęczona, ale szczęśliwa wracam na obiad, który przygotowała moja mama po przyjściu z pracy. Po jedzeniu idę  położyć się do łóżka. Włączam telewizor i puszczam mój ulubiony serial. Kiedy się budzę, jest już późno w nocy. Żeby nie pobudzić wszystkich, przebieram się w piżamę i kładę się do łóżka spać. Dzień jak co dzień. Nowa normalność.

Plakat M. Grzelka