Gwoli jakiejś tajemnicy


Siedmioro aktorów rekonstruuje dzieje głównego bohatera z polsko-żydowskiej rodziny: od czasów chłopięcych aż po dojrzałość, kiedy konieczny się staje rozrachunek z własnym, skomplikowanym życiem. Najoryginalniejszym zabiegiem jest rozdwojenie narracji głównego bohatera. Narratora gra równolegle dwóch aktorów: jeden - niski, ogorzały, nieufny i powściągliwy w emocjach; drugi - wysoki, jasny, ufny i pogodny. Łatwo przychodzi więc dostrzec z widowni kryjące się w bohaterze sprzeczności, a przez to złożoność ludzkiej natury. Z drugiej strony dostrzec, że podobną historię mogłoby opowiedzieć wielu ludzi, co służy uniwersalizacji opowieści o losie, w którym boleśnie splatają się dwa porządki: osobisty (np. poczęcie z gwałtu; dzieciństwo bez miłości; nienawiść między rodzicami; samotność i dewocja matki; alkoholizm i agresja ojca) i historyczny (wojna, holocaust, komunizm).

W pustej, umownej przestrzeni teatralnej przez 45 minut siedmioro aktorów żongluje wieloma rolami, np. aktorka, która jest w jednej scenie matką, w następnej jest podlotkiem, a jeszcze w innej – dojrzałą kobietą.


Nieliczne rekwizyty mistrzowsko są „ograne”, np. ławka szkolna zostanie barykadą, by po chwili być biurkiem aparatczyka, to znów stołem bankietowym.

Najciekawsze wydają się w przedstawieniu postawione pytania. O to, czy można oprzeć się modelowi wychowania przekazywanemu przez rodziców: np. nie nasiąknąć cierpieniem matki i przezwyciężyć w sobie przemocowego ojca? Czy ludzie są zdolni porzucić „inność” jako kategorię wygodną do budowania mentalności plemiennej? Czy możliwa jest rezygnacja z odwetu jako metody porachowania się ze światem przez tych, którzy poczuli się zawiedzeni w miłości do ludzi?

Żeby odpowiedzieć, trzeba i warto zobaczyć spektakl teatru „Tetraedr”. (Bjot)


Gwoli jakiejś tajemnicy na podstawie „Pamiętnika Stefana Czarnieckiego” W. Gombrowicza, reż. Grażyna Tabor, 2017
Obsada: Łukasz Czogalik, Marcin Franaszek, Agnieszka Rajda, Paulina Szincel, Kuba Tabor, Oliwia Urbanowska, Radek Wróbel